
Styczeń w sycylijskim, górskim miasteczku Montedoro nie jest przyjemny. Temperatura na zewnątrz nie przekracza 13 stopni Celsjusza. W domach bez ogrzewania, bo przecież zima trwa tak krótko, jest chłodno i po domu chodzi się w swetrach.
Lucie Mantione, dziewczynka która wyszła po zapałki.
Pewnego styczniowego popołudnia, 13 letnia Lucie Mantione zarzuciła na ciepły sweter lichy płaszczyk i wybiegła z domu. Mamie skończyły się właśnie zapałki. Jeśli wiatr wygasi ogień w piecu, w domu będzie całkiem zimno, do tego mama nie skończy gotować posiłku. A przecież tata już za chwilę wróci z kopalni do domu na kolację. Luci nie trzeba dwa razy powtarzać. Wybiegała z domu leżącego na skraju miasteczka. Pewnie zanim mama zagniecie ciasto na pastę, będzie już z powrotem.
Jednak pasta już gotowa, a Lucie nadal nie ma.
Mama zaczęła z niepokojem spoglądać na drzwi. Ale że roboty miała dużo, od razu zabrała się za obieranie warzyw na zupę. Gdy zupa już dochodziła, mama wyszła przed dom i wyczekiwała nadejścia córki patrząc w głąb ulicy.
O 18:00 ojciec wrócił z kopalni siarki, żona podała mu pastę i wycierając ręce w fartuch, wybiegła do sąsiadów. Nie, nie widzieli dziewczynki, ale uspokajali matkę: „– pewnie zajrzała po drodze do koleżanki„- I przewidywali: -„zgłodnieje, to wróci do domu, wiadomo!„.
Matka podała ojcu zupę, zarzuciła na ramiona ciepłą chustę i zbiegła do sklepu niedaleko rynku. Tam też nikt nie widział dziś dziewczynki.

Po kolacji oboje rodzice zaczęli szukać córki. Mama odwiedzała koleżanki Lucie, biegając od domu do domu w coraz większej panice, tata w tym czasie przeszukiwał z latarką okoliczne wzgórza. Koło północy do rodziców dołączyli sąsiedzi. Ktoś zawiadomił o zaginięciu dziecka miejscowego komendanta policji, a ten wyrwał z łóżek swoich 3 podwładnych i wszyscy razem do rana przeczesywali miasteczko i jego okolice.
3 dni później, na farmie oddalonej o kilometr od Montedoro znaleziono ciało dziewczynki. Została pobita, zgwałcona i zamordowana.

Kto ginie nagle, ten umiera w grzechu. Tak twierdzi Kościół.
Dzień po odnalezieniu zwłok, ojciec wybrał się do miejscowej parafii chcąc ustalić z proboszczem datę pochówku.
Proboszcz odmówił jednak pogrzebu zasłaniając się zasadą nie odprawiania obrzędów pogrzebowych osobom, które zginęły gwałtowną śmiercią. Pierwotnie, gwałtowna śmierć kojarzona była ze śmiercią samobójczą, którą kościół katolicki uznaje za grzech śmiertelny. Dalej idąca interpretacja tej zasady przenosiła odmowę odprawiania obrzędów pogrzebowych także na osoby zamordowane uznając, że skoro zostały zabite to znaczy, że zrobiły coś tak złego, że wywołały złość i chęć zemsty.
Jednak plotka głosiła, że za odmową pochówku, może kryć się coś jeszcze.
……..
Przez sześć dekad rodzina ofiary oraz mieszkańcy Montedoro próbowali przekonać kościół, że niewinna ofiara potwornej zbrodni ma prawo do tradycyjnego pogrzebu.
Rodzina dziewczyny po kilku latach walki o prawo dziecka do godnego pogrzebu, opuściła miasteczko, przeprowadzając się na północ Włoch. Nie mieli czego tu szukać. W Montedoro mówiło się, że zbrodni dokonali młodzi mężczyźni, wśród których był chłopak pochodzący z zamożnej, wpływowej rodziny, być może powiązanej z mafią, a kościół odmawiając pogrzebu, tuszuje ich zbrodnię.
Kto zabił dziewczynkę? A kto zabija te wszystkie dziewczyny i kobiety?!
66 lat po zamordowaniu Lucie Mantione, dziewczyna została wreszcie pochowana na miejscowym cmentarzu.
Montedoro nigdy dotąd nie widziało takiego tłumu żałobników. 28 lipca 2021 roku, 1500 osób, w tym dziewczynki ubrane na biało, szło w kondukcie żałobnym piękną aleją wysadzaną cyprysami, prowadzącą z miasteczka na cmentarz.




Dziś policja ponownie bada pobrane z ciała ofiary próbki DNA. Śledczy z włoskiego Archiwum X uważają, że właśnie nastąpił przełom w śledztwie.
Czy winni śmierci 13-letniej Lucie Mantione odpowiedzą za swoją zbrodnię?
Czy ich pochodzenie i pozycja w mieście są odpowiedzialne za to, że kościół próbował zamieść sprawę pod dywan i zasłaniając się zasadą nie chowania ofiar zbrodni odmawiał przez lata pochówku, a rodzicom tumaczył, że dziewczyna była „sama sobie winna”?
Nie tylko we Włoszech, ale i w innych miejscach na świecie, wciąż dzieją się podobne, potworne historie. Dziewczyny i kobiety są oskarżane o to, że same są winne przemocy, której doświadczają. W patriarchalnym świecie, przestępstwa mężczyzn wobec kobiet tłumaczy się różnie: zbyt krótką spódniczką, za mocnym makijażem, za słoną zupą.
Wytłumaczenie zawsze się znajdzie, a sprawcy często unikają kary. Przez lata wydawało się, że unikną jej też gwałciciele i mordercy dziewczynki ze środkowej Sycylii. Sprawa na szczęście ponownie trafiła na biurko śledczych.
A w miasteczku Montedoro stoi dziś pusta, czerwona ławka.
Postawiono ją na znak pamięci o zamordowanej przed laty Lucie i o wszystkich innych kobietach doświadczających przemocy.