Bouznika – kurort nad Oceanem, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Casablanką i Rabatem, około 30 km od Casablanki.
Gdy sprawdzałam lokalizację apartamentu, który zarezerwowaliśmy na kilka dni, gdy oglądałam miejsce, położenie, dostępność dróg na mapach google, wyciągnęłam same błędne wnioski.
Aż taka pomyłka nie zdarzyła mi się nigdy wcześniej. Wydawało mi się, że mam doświadczenie w planowaniu tras. Cóż, człowiek uczy się przez całe życie.
Wyobrażenie? Miejscowość turystyczna, o krok od dwóch metropolii, dobry dojazd do Bouzniki pociągiem z Casablanki.
Rzeczywistość? Bouznika Stacja i Bouznika Plaża, to dwie różne miejscowości. Gdy wyszliśmy z dworca, żaden taksówkarz nie chciał nas zabrać. Wzruszali ramionami i mówili, że nie wiedzą dokąd chcemy jechać.
Ktoś w okolicy dworca, dogadując się z taksówkarzami po marokańsku poradził nam żebyśmy poszli do centrum i tam złapali autobus nr. 2.
Ktoś inny po chwili dogonił nas i sprostował, żebyśmy jednak wsiedli do autobusu nr. 4.
Jeden autobus nr.4 po prostu nie zatrzymał się na przystanku i zostawił zdumionych nas i jeszcze dwie kobiety zabijające czas jedzeniem ślimaków na straganie rozstawionym przy przystanku.
Drugi autobus nr.4 zatrzymał się, ale kierowca i konduktor konsultując się z pasażerami stwierdzili, że mamy jednak wsiąść do autobusu nr. 2.
Autobusem nr. 2 jechaliśmy do zmroku. Początkowo wydawało się, że konduktor wie, dokąd chcemy jechać, sprzedał nam bilet za określoną kwotę, ale na pętli wpadł w panikę. Zaczął dzwonić po znajomych, pytać podróżnych. Wreszcie już po zmroku, grupa młodzieży, która wsiadła na dwa przystanki, pokazała nam gdzie wysiąść.
Mamy wysiąść na rondzie i łapać okazję w pokazanym kierunku.
Już po 21:00 dotarliśmy do apartamentów Bella Vista.
Oczywiście poza ochroniarzem przy szlabanie nie było już żadnego rezydenta wydającego klucze.
Ochroniarz dzwoni więc do rezydenta Ahmeda i uspakaja nas, że Ahmed ma tylko 6 km do przejechania. „-Zaraz będzie” – mówi nam po francusku choć my nie znamy francuskiego i bardziej domyślamy się, że to właśnie mówi.
Ahmed przyjechał po 30 minutach. Przywiózł go zdezelowanym samochodem kierowca w odświętnej białej muzułmańskiej kurcie.
Ahmed, nie tylko klucznik, ale też jak się okazało sekretarz partii socjalistycznej startującej tego dnia w wyborach, miał obłęd w oczach. Nie rozstawał się z telefonem i z niecierpliwością sprawdzał czy są już wstępne wyniki wyborów, które tego wieczora miały być podane.
Pokazał nam apartament, wręczył klucze, nie pobrał ani kaucji ani opłaty za pościel i ręczniki… i już już chciał wracać do swojego lokalu wyborczego, gdy stwierdziliśmy, że w okolicy nie ma żadnych sklepów, a my nie mamy ani zapasu wody, ani jedzenia na kolację czy śniadanie.
-„Wsiadajcie!” – Ahmed zdecydował, że sami, na piechotę i po nocy nic w okolicy nie znajdziemy więc on czuje się w obowiązku, żeby zabrać nas i nakarmić.
My co prawda chcieliśmy kupić coś na wynos, ale on zabrał nas do pobliskiej wioski gdzie dookoła meczetu wieczorem rozstawiały się stragany z przyrządzanym na miejscu tadżin.
Pomysł, żeby zabrać danie tadżin na wynos spotkał się z konsternacją plenerowych restauratorów.
-„Ale przecież tadżin ma 160 stopni!” – wykrzyknął któryś z nich ze zdumieniem.
Wszystko skończyło się dobrze, bo obok znaleźliśmy otwarty sklepik, w którym kupiliśmy marokański chleb, pomidory, ostrą paprykę, owoce, wodę i nawet colę.
Ahmed odwiózł nas do apartamentu i wrócił do swojego lokalu wyborczego, a my jedliśmy kolację oglądając stary marokański film.
-„Bouznika, to była najlepsza część podróży” – stwierdził Piotrek po powrocie do Polski.
Faktycznie, gdy wstał dzień, okolica okazała się urocza. A spacer do kurortu Bouznika Plaża – plażą, to był nasz najpiękniejszy marokański spacer. Wieczorne poszukiwanie zachodu słońca nad oceanem – także.
Niesamowite także było to, że właściwie nikt się nie interesował tym czy i ile mamy zapłacić za pobyt.
Sami wyliczyliśmy kwotę, ustaliliśmy telefonicznie, że mamy zostawić pieniądze ochroniarzowi, który martwił się jedynie tym czy nie musi nam wydawać reszty. Nie musiał wydawać.
Ahmed zawierzył, że jesteśmy uczciwi. Nie odebrał pieniędzy, nie odebrał apartamentu, nie sprawdził uszkodzeń. Co robić – lewak:)
A my….. oczywiście, że jesteśmy uczciwi. I pewnie nam dobrze z oczu patrzy.