Nie wiadomo dokładnie, jak powstał.
Także pochodzenie nazwy tego placu nie jest jednoznacznie tłumaczone. Uważa się, że nazwa może oznaczać „plac bez meczetu” (choć przecież dziś tuż obok jest meczet Kutubijja) lub „zgromadzenie umarłych”, co nawiązuje do targów niewolników i egzekucji, jakie odbywały się tutaj aż do XIX wieku.
Na placu od rana odbywa się wielki targ.
Wokół straganów gromadzą się przebierańcy, kuglarze, berberyjscy opowiadacze legend, bębniarze, muzycy gnawa, samozwańczy uzdrawiacze i dentyści. Od nich wszystkich plac zyskał dodatkową nazwę „zakątek kuglarzy” To miejsce pełne kolorów, gwaru, przyciągające dzieci, turystów czy zwykłych mieszkańców miasta.
Ale Plac Dżamaa al-Fina to też mroczne miejsce, do którego ściągają treserzy małp, wlokąc je na łańcuchach przypiętych do metalowych obroży czy zaklinacze węży, którzy do swoich pokazów używają chronionych kobr.
Jak nie uczestniczyć w wykorzystaniu zwierząt dla rozrywki ludzi? Nie zatrzymywać się, nie przyglądać się, nie dać się skusić na oglądanie pokazu, nie robić zdjęć i uwaga, przede wszystkim nie dawać żadnych pieniędzy. Czy małpy na placu Dżamaa al-Fna w Marrakeszu czy ptaki w Rajastanie, którym za kilka monet możeszna chwilę przywrócić wolność, a które zaraz potem znowu są łapane i wystawiane na ulicach tylko dlatego, że znajdują się ludzie którzy płacą.
Płacą bo są ciekawi, bo chcą zobaczyć, bo chcą ulżyć, oddać chwilę wolności…..
Prawda niestety jest tylko jedna: każdy grosz wrzucony do pudełka, to kolejny dzień udręki na placu i kolejne zniewolone życie.
Choć od rana plac jest miejscem targowym, pełnym handlarzy i kupujących, to dopiero wieczorem naprawdę przeobraża się.
I jeśli myślałeś w ciągu dnia, że ten olbrzymi plac wypełniony jest straganami po brzegi i są na nim tłumy ludzi, to dopiero wieczorem możesz zobaczyć czym naprawdę jest tłum. Każde wolne miejsce zajmują kuchnie polowe i długie ławy przykryte tkanymi obrusami. Kiedyś wieczorami przychodziły tu całe rodziny, rozstawiały paleniska do tadżin. Gotowały, a następnie wspólnie spożywały przygotowany na placu posiłek.
Dziś dziesiątki restauracji z całego Marrakeszu wynajmuje tu sektory stołów i serwuje turystom przygotowane przez siebie posiłki. Można tu zjeść wszystko. Na gorąco i na zimno. Z przystawkami lub bez. Stragany prześcigają się w ofertach. Któryś kusi oliwkami gratis, gdzie indziej po posiłku podają bezpłatną herbatę. Dookoła hałas, dym. Zapach pieczonego jedzenia unosi się nad całym placem. Widok tętniącego życiem placu jest tak barwny, że zanim zapadnie zmrok, turyści tłoczą się na tarasach kawiarni otaczających plac żeby czekając na zachód słońca i burczenie w brzuchach, lepiej widzieć przygotowania do tej (nie)codziennej wieczornej uczty.
My obserwujemy plac z 2-giego piętra popularnej restauracji Argana. 28 kwietnia 2011 roku w doszło w niej do zamachu bombowego. Przebrany za turystę terrorysta pozostawił w restauracji gitarę wypełnioną materiałami wybuchowymi, którą następnie zdalnie zdetonował. W zamachu zginęło 17 osób, a 21 zostało rannych. Powiązany z Al-Kaidą zamachowiec został skazany na karę śmierci.
Zachodzi słońce. Schodzimy na plac, zajmujemy miejsce przy jednej z ław. Jemy kolację pod gołym niebem, na placu Dżamaa al-Fna.