Pod wieczór gdy nadciąga przypływ, na brzegu morza zaczyna się ruch.
Najlepiej spojrzeć kątem oka, a można zobaczyć, że brzeg morza aż chodzi, pulsuje i porusza się.
Są pasy szybkiego ruchu, gdzie kraby pustelniki przemieszczają się szybko i ciągną na grzbietach swoje dobrze dopasowane domki – muszelki.
A są też pasy ruchu dla krabików powolnych.
Niektóre poruszają się powoli, bo porwały się na za duże i za ciężkie muszle.
O właśnie mijając pustą muszlę na swojej drodze, krab wyszedł z dużej muszli i przymierza nową.
Nic z tego, za mała – krabik wciska odwłok z powrotem do starej muszli i z wysiłkiem ciągnie ją jak najdalej od morza.
Jeden z krabów przeciąga swoją muszlę przez ręcznik, na którym siedzę i jem chapati z sosem.
Urywam kawałek placka i podsuwam go krabikowi.
Ten, niemal nie zwalniając łapie szczypcem placek i wędruje dalej.
Teraz najważniejsze uciec przed przypływem. Zje sobie później.