Życie na wyspie to symbioza 2-ch grup; stałych mieszkańców i turystów, którzy dostają pozwolenie na pobyt, maksymalnie na miesiąc.
Hindusi bardzo pilnują żeby turyści nie zostawali dłużej chociaż oczywiście możliwe jest przedłużenie pobytu jak ktoś bardzo chce.
Stali mieszkańcy (stali – nie rdzennymi, bo to też ludność napływowa) żyją tu sobie spokojnie i raczej dostatnio.
Choć wyspa nie jest duża, to jest tu 7 mini-wiosek i przynajmniej 5 szkół. Jeśliby zebrać wszystkie dzieci z wyspy w jednym miejscu, to pewnie nie zapełniłyby nawet jednej średniej polskiej szkoły.
A tu, każda szkoła działa osobno, ma swoją siedzibę, boisko, swoje własne mundurki we własnej kolorystyce.
Jadąc przez wyspę można spotkać grupki dzieciaków w mundurkach szkolnych i z tornistrami na plecach.
Stali mieszkańcy w dużej części żyją z turystów. W sezonie obsługują w barach, barkach i sklepikach przyjezdnych z całego świata, a potem mają wakacje.
W porze monsunowej odpoczywają, zajmują się sprzedażą płodów rolnych, które wyprodukowali (bananów i kokosów) lub po prostu na resztę roku wracają do swojego Kaszmiru czy Bombaju.
Życiem turystów rządzą natomiast wschody i zachody słońca.
Wstajemy tu znacznie wcześniej niż zwykle i kładziemy się niespotykanie wcześniej.
Całe dnie spędzamy w wodzie. Nurkujemy, oglądamy niewiarygodnie kolorowe ryby, rozgwiazdy i inne stworzenia żyjące na rafie 3 metry od brzegu. Lub po prostu moczymy sie w wodzie.
Już o 6 zapada zmrok. Staramy się przed zmrokiem wyruszyć do domu, żeby nie wracać po ciemku przez dżunglę.
Dżungla po zachodzie słońca…
Nie, dziękuję.