Już koło czwartej rano autobus zaczął pustoszeć, a do Palitany mieliśmy dojechać dopiero około szóstej.
Z grupy podróżnych, z ktorymi całą noc jechaliśmy z Bombaju, wkrótce zostaliśmy tylko my. Autobus przystawał od czasu do czasu w mijanych wioskach i zabierał lokalnych podróżnych z dziećmi i pakunkami. Dzieci biegały po autobusie i wskakiwały na dolne łóżka sleeping busa, chowały sie za zasłonkami i znowu wyskakiwały wprost na siebie. Dużo było przy tym krzyku i śmiechu. Za oknem płaski krajobraz z utkanymi gdzieniegdzie świątyniami. Większymi i mniejszymi, skromniejszymi i całkiem okazałymi. Nagromadzenie świątyń wskazywało, że zbliżamy się do Palitany znanej jako wegańska wioska, centrum dżinizmu, miejsce pielgrzymek dżinistów, gromadząca ponad 3000 dżinijskich świątyń.

Próbując znaleźć nocleg on-line jeszcze przed przyjazdem do miasteczka, trafiłam jedynie na fora, na których zainteresowani przyjazdem do Palitane doradzali sobie jak szukać noclegu na miejscu i ostrzegali się nawzajem, że jest to trudne, bo istniejące miejsca noclegowe udostępniane są z reguły tylko wyznawcom dżinizmu.
Szukałam uparcie, bo zależało mi, żeby jednak gdzieś spać i trafiłam na jedyną wzmiankę o miejscu noszącym nazwę Vijay Vilas Palace.
-„Finish” – kierowca potwierdził, że to koniec podróży.Wygramoliliśmy sie z bagażami i zostaliśmy sami na środku drogi.
Senna uliczka z zamkniętymi jeszcze sklepikami.
Od razu podbiegło do nas kilku rikszarzy owiniętych, z powodu chłodu poranka, w ciepłe chusty.Bardzo chcieli nas gdzieś wieźć jednak nie rozumieli adresu Vijay Vilas Palace (pewnie źle wymawiałam nazwę). Podałam więc kartkę z napisaną nazwą, ale rikszarze nie potrafili czytać. Patrzyli na tę kartkę nic nie rozumiejąc i dopiero kuśtykająca starsza kobieta podeszła do nas i odczytała napis.
-„A, Vijay Vilas Palace, Adpur!” – zaczęli kiwać głowami – „Tu handred rupis” – jeden nagle przeszedł do interesów.
Po kilkunastu minutach minęliśmy stary, częściowo zburzony mur, za którym wybudowano willę Vijay.Budynek pochodzi z 1906 roku i posiada duży, pięknie utrzymany ogród z przechadzającymi się po nim pawiami.
Villa nie jest odnowiona. Jak wiele budynków w Indiach jest bardzo wyraźnie nadgryziona zębem czasu i corocznymi monsunami.
Jest jednak piękna i ma magiczny klimat. Pełna starych kolonialnych mebli, z kredensami pełnymi starej porcelany, miedzianych i srebrnych naczyń, świeczników i lamp.Willę prowadzi małżeństwo. W domu pomaga kilka osób obsługujących pokoje i kuchnię.
Jeden z pracowników prowadzi nas do pokoju taszcząc pod pachami nasze plecaki.

Pokój mieści sie na drugim piętrze. Dostajemy się do niego przez duży taras.
Wchodzi się najpierw do pokoju dziennego, który jak zauważyłam jest wspólny dla dwóch sypialni, jednak teraz druga sypialnia stoi pusta więc mamy go do swojej dyspozycji.
Pokój jest wyposażony w duży kredens, otomanę i dwie ławy.
Dalej przechodzi się do sypialni, z niej do korytarzyka prowadzącego osobnym wejściem na taras oraz do łazienki.

W sypialni dwa łóżka na wysokich nogach i z wysokim wezgłowiem ustawiono niemal na środku pokoju.Meble są stare, ściany wołają o farbę, a mimo wszystko ten dom wygląda jak pałac.
Rozmach, z jakim go wybudowano, wielkość pokoi są warte zobaczenia i zamieszkania w nich.Po zostawieniu bagaży i odświeżeniu się, schodzimy na śniadanie.
Posiłki są podawane w głównej jadalni prowadzącej na dolny taras i do ogrodu.

Stół jest zastawiony do śniadania po dwoch stronach. Dwa nakrycia dla nas po jednej stronie, a po drugiej trzy nakrycia dla starszego małżeństwa londyńczyków hinduskiego pochodzenia, którzy przywieźli do Indii, na ostatnią już chyba pielgrzymkę do ojczyzny , matkę – staruszkę.
Zostajemy w tej magiczej willi jedną noc.
Poza duchem starego indyjskiego domu, pięknym ogrodem, to co nas tu zaskoczylo to kolacja i śniadania wliczone w cenę pokoju.

Dostaliśmy ryż i lokalne chapati z ciemnej mąki, a do tego sześć, może osiem różnych potraw. Bylo tam carry z kalafiora i ziemniaki, miniaturowy bakłażan i masala z zielonego ogórka, którego nazwy nawet nie znam, były pikle, a na deser orzeszki ziemne w karmelu.
Wspaniała kolacja, godna wspaniałego miejsca. A wszystko w cenie pokoju.
Nocleg ze śniadaniem i obiadem, woda butelkowana na życzenie, 3700 rupii.