Dojedź do wyspy i idż cały czas prosto mostem łączacym wyspę z Ha Long City. Dotrzesz do małej wioski pełnej uśmiechniętych Wietnamczyków.

– “Hello!” – krzyczęli do nas z daleka.
– “Hello, How are you?” – to lekarka wychodząca z miejscowej przychodni.
– “Hello. Good afternoon” – to starszy czlowiek w mundurze pamiętający czasy Viet Kongu i jednocześnie pamiętający obcy jezyk jaki przywieźli tu Amerykanie.
– “Powiedzcie im hello” – nakazała staruszka dwóm nastolatkom jadącym na rowerze. – “Hello, Hello! – powtórzyły grzecznie dziewczynki.

Minęliśmy szkolę, bar, kilka sklepików.
Matki niosące malutkie dzieci wystawialy je do zdjęcia.

Babcie prezentowaly wnuki i zaraz potem chciały oglądac zrobione zdjęcie.
Kobiety kucajace i rozbijajace młoteczkami muszle ostryg i omułków, zamierały z uśmechem pozując do zdjęć.
Poletka ryżowe, duże pola ostrygowe, ciągnące się od wioski aż do Ha Long City, domki, domeczki, uśmiechnięci wieśniacy to widok, który wynieśliśmy z Tuan Chau Village.

I gdy popołudniu zwiedzaliśmy inną część wyspy i natknęliśmy się na Tuan Chau Paradise z wielkim delfinarium, ogromnymi plażami i jeszcze wiekszą inwestycją zagospodarowującą wyspę od południa w stylu Dubaj 2.


Zobaczyliśmy tam kilkuastopietrowe hotelowce z lądowiskami dla helikopterów, kanaly i porty przecinające całą wyspę, setki bungalowów, dziesiątki osiedli hotelowych. To nowa, sztuczna wyspa usypana w miejscu tej dzisiejszej – prawdziwej.

Niestety żaden z planów i żadna z makiet umieszczonych na placu budowy, nie uwzględniala ani Trau Chau Village, ani ostrygowych farm, które dzisiaj otaczają wyspe i są głównym źródłem utrzymania jej mieszkanców.
Idzie nowe! Tylko czy lepsze?