Rzeka 9 smoków, homestay i happy water

Gdy w autokarze odliczyli tych z nas, którzy zatrzymają się w hotelu – czyli większość.
Oraz tych, którzy mają wykupione “homestay” (my i Australijka czyli wszystkiego 3 osoby), zaczęłam się zastanawiać czy to był dobry pomysł, żeby zatrzymać się u rodziny w głębi Delty Mekongu.

Potem akcja toczyła się bardzo szybko: hotelowi- podjechali do hotelu, nas wysadzili i mieliśmy czekać na drodze aż rodzina podjedzie po nas.
I podjechała, a zamiast rodziny, podjechało 3 Wietnamczyków na motorach, którzy nie mówiąc ani słowa po angielsku kazali nam wsiadac.
Droga trwala z poł godziny, ale jak sie okazało – warto było.

Homestay w Delcie Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska
Homestay w Delcie Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska

Poza domostwem kilkupokoleniowej rodziny, na terenie byly bambusowe chaty dla turystów. Piękne.

Chata dla turystów w Delcie Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska
Chata dla turystów w Delcie Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska

Niektore nad samą rzeką, niektore nad małymi kanałami.

Mieszkańcy Delty Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska
Mieszkańcy Delty Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska

Jak się okazało tę noc miało tam spędzić kilkanascie osób (nasza trójka a dodatkowo spora grupka z innych wycieczek).
Na wieczór mieliśmy zaplanowany cooking class, wiec ledwo usiedlismy do stolu, gdy gospodarze zapędzili nas do zwijania sajgonek, które potem smażylisśmy pod okiem kobiet – matki i żony gospodarza.

Cooking Class - smażenie sajgonek. Wietnam. Foto: D. Jaworska
Cooking Class – smażenie sajgonek. Wietnam. Foto: D. Jaworska

Po kolacji na stoly wjechala happy water.
Co tu duzo mowic – zwykly bimber.
25-28%, choć jak opowiadał gospodarz, robią go też w wersji 50% i 80%. Widać nas obliczyli na 25%.
Bimber został podany w zwykłej plastikowej torebce.
Do obslugi torebek każdy stolik dostał jednak po jednej pałeczce. Pałeczką należało przebić torebkę od góry, przeprowadzić w środku do dolnego rogu i drugi raz przebić, właśnie w dolnym rogu.
Wprowadzona w ten sposób pałeczka stanowila korek. Można go było wysuwać z dolnej dziurki i uzupelniać kieliszki przez powstały w ten sposób otwór.
Koronkowa robota.
Po pokazie gospodarza jak obsłużyć torebke z bimbrem, każdy stolik miał powtórzyc tę sztuczkę. Nastapił wybór przedstawiciela stołu, którego zadaniem było precyzyjne przebicie torebki pałeczką. Przy naszym stoliku oprócz Australijki, była jeszcze para młodych Szwedow i starszych Niemcow.
Piotrek odpadł jako kandydat do wbijania pałeczki – jako niepijący nie miałby wystarczającej motywacji do precyzyjnego wykonania pracy. Niemiec odpadł także – miał początki parkinsona wiec nie panowałby wystarczajaco nad drzeniem rak.
Pozostał Szwed, który stanął na wysokości zadania i nie uronił ani kropli.

Happy Water. Wietnam. Foto: D. Jaworska
Happy Water. Wietnam. Foto: D. Jaworska

I tak oto rozpoczal się wieczór u goscinej rodziny z Delty Mekongu, który dla jednych trwal krócej, a dla innych skonczył się na krótko przed śniadaniem.

Homestay w Delcie Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska
Homestay w Delcie Mekongu. Wietnam. Foto: D. Jaworska

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s