Powracająca fala

-„To było kompletne zaskoczenie, nie było ostrzeżeń, nikt nie był na to przygotowany. Po prostu w pewnym momencie zobaczyłem ścianę wody i zacząłem uciekać. Dziś wiem, że gdy nadchodzi fala, trzeba uciekać od razu. Bez zastanowienia, bez myślenia o dokumentach, pieniądzach, rzeczach. Tak jak stoisz, tak zacznij biec w kierunku wzniesień. I nie wolno ci zawracać. Jeśli biegniesz przed siebie – możesz mieć szansę przeżyć. Ja przeżyłem. Ten kto wraca – ten ginie. Tak zginęło trzech moich pracowników” – opowiada o tsunami na Sri Lance w 2004 Prasad, właściciel hotelu w nadmorskiej miejscowości Matara, w której zginęło ponad 450 osób.

Tsunami w grudniu 2004 roku pochłonęło ćwierć miliona ofiar w Indonezjii, na Sri Lance, w Indiach i Tajlandii. • Foto:hikenow.net
Tsunami w grudniu 2004 roku pochłonęło ćwierć miliona ofiar w Indonezjii, na Sri Lance, w Indiach i Tajlandii. • Foto:hikenow.net

Ćwierć miliona ofiar i ślady tragedii po latach
Był wczesny poranek drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia gdy ok 30 km pod dnem Oceanu Indyjskiego, w pobliżu zachodniego wybrzeża północnej Sumatry nastąpiło potężne trzęsienie ziemi o mocy 9 stopni w skali Richtera.
Według sejsmologów było to czwarte pod względem siły trzęsienie ziemi od 1900 roku czyli od czasu gdy prowadzi się stałe pomiary sejsmiczne.
Trzęsienie ziemi wywołało falę tsunami.

W tsunami na Sri Lance,w grudniu 2004 roku, 35 tysięcy osób zginęło, a około miliona zostało dotkniętych skutkami kataklizmu na przykład poprzez utratę domu, dobytku.•Foto: sinhaya.com
W tsunami na Sri Lance,w grudniu 2004 roku, 35 tysięcy osób zginęło, a około miliona zostało dotkniętych skutkami kataklizmu na przykład poprzez utratę domu, dobytku.•Foto: sinhaya.com

W grudniu 2014 minęło dokładnie 10 lat od tragedii, która dotknęła Indonezję, Sri Lankę, Indie i Tajlandię. W tsunami, które nadeszło o świcie 26 grudnia, w czasie gdy w wielu miejscowościach nadmorskich na wybrzeżach Oceanu Indyjskiego turyści siadali do śniadania, zginęło prawie 250 tys. osób z czego najwięcej bo 160 tys. w Indonezji, a 30 tys. na Sri Lance.

Hinduski podczas obchodów 10 rocznicy tsunami, które w grudniu 2004 nawiedziło Zatokę Bengalska•Foto: AP /Arun Sankar K
Hinduski podczas obchodów 10 rocznicy tsunami, które w grudniu 2004 nawiedziło Zatokę Bengalska•Foto: AP /Arun Sankar K

Dziś w wielu miejscach można zobaczyć pomniki upamiętniające śmierć ofiar tej tragedii, jak ogromny memoriał na plaży w Chennai, w Indiach czy podobny, w Port Blair na Andamanach.
Patrząc na te pomniki zastanawiałam się jak ogromny strach, poczucie bezsilności wobec żywiołu muszą odczuwać świadkowie i uczestnicy tsunami.
W niektórych miejscach, pomimo upływu lat nadal widać spustoszenie po fali tsunami.
Na wyspie Havelock, na Andamanach w Indiach, w milczeniu przechodziliśmy przez martwy fragment lasu. Martwy las, zalany słoną wodą morza, z kikutami gałęzi wystającymi z piachu, nie odżył do dziś.

Czas z trudem leczy rany
Słyszałam o mężczyźnie, który o świcie wybrał się na ryby i w pewnym momencie zobaczył z góry wysepkę na której mieszkał. Z góry, bo łódź, którą płynął została wyniesiona na szczyt fali.
Czytałam też historię Wati, ośmioletniej indonezyjskiej dziewczynki wyrwanej przez falę z objęć matki, która nie pamięta jak porwała ją fala i która do domu powróciła po siedmioleniej tułaczce.
To historie z happy endem.

Ale niewiele takich było.
Wiele osób traci bliskich. Wielu zostaje z wyrzutami sumienia -„Mogłem krzyczeć – UCIEKAĆ!, mogłem zapukać do sąsiadów, przecież wiedziałem, że jeszcze śpią, mogłem dalej wychylić się z gałęzi, na której siedziałem, mocniej uścisnąć dłoń – uratowałbym to przepływające dziecko”

Ale są też tacy, którzy stracili wszystko.
Jak Sonali Deraniyaga, która w katakliźmie na Oceanie Indyjskim straciła całą rodzinę: męża, dwóch kilkuletnich synów i rodziców, którzy pojechali z nią nad morze żeby trochę pomóc przy dzieciach.

„Tsunami” Samali Daraniyaga to jedno z tragiczniejszych świadectw tsunami z 2004 roku.•Foto: ksiazki.onet.pl

Książka „Tsunami”, którą Sonali napisała po latach, w pełni pokazuje ogrom jej tragedii i cierpienia, opisuje etapy samookaleczania, obłędu, alkoholizmu, przez które przechodziła nie mogąc pogodzić się ze stratą.

Prasad Jagoda przeżył tsunami na Sri Lance w 2004 roku. -„Nic nie jest już takie samo, zrewidowałem mój styl życia, moje poglądy. Zmieniłem się po tsunami. Czasem, gdy zasypiam widzę tę ścianę wody, którą zobaczyłem tamtego dnia.”•Foto: D. Jaworska

-” Dziś gdy myślę o tych przeżyciach – wspomina Prasad, właściciel hotelu z Matara -” …a mam 2 letniego synka, jestem wdzięczny, że nie dane było mi doświadczyć tego z małym dzieckiem.

Teraz tak łatwo przychodzi mi mówić, że trzeba uciekać od razu, bez oglądania się, bez zwłoki. Ale oczywiście każdy rodzic przede wszystkim wróci po dziecko. Nie oddali się sam, jeśli nie znajdzie dziecka”.

Prasad poważnieje gdy przed oczami stają mu wspomnienia.
„Pierwsza fala choć oczywiście groźna i zabijająca, to przynajmniej tu, w Matara dawała szansę uciec. Bez szans człowiek staje się w obliczu powracającej fali.
Ta kolejna fala to już kłębowisko dachów, samochodów, pni drzew i framug okien. Ona zabija tak, jak zabija zawalony budynek. Nie uderzeniem wody, tylko niesionymi przez wodę przedmiotami.
Byli ludzie, którym jak mi udało się uciec przed pierwszą falą, ale którzy chwilę później zdecydowali się wracać po dobytek.
Niektórzy pewnie wracali po swoje kosztowności, inni być może chceli szabrować – wszyscy oni zginęli zabici przez powracającą falę.
Tsunami to przeżycie, które zostawia ślad na zawsze. Nic nie jest takie jak dawniej, przewartościowałem swoje życie, stałem się innym człowiekiem.
Jednak pomimo upływu lat, czasem gdy zasypiam mam przed oczami tę ścianę wody, którą zobaczyłem tamtego dnia.

A przecież życie toczy się dalej
-” Odbudowałem mój hotel w Matarze – opowiada dalej Parasad.
Został zniszczony w 70-ciu procentach.
Właściwie, zburzyłem go i zbudowałem od nowa.
Nie było to łatwe i długo trwało. Między innymi z powodu kosztów.
Tsunami, zmyło z powierzchni ziemi ponad 1600 budynków mieszkalnych w naszej okolicy, dalsze 700 było zniszczonych w stopniu uniemożliwiającym ich użytkowanie.

Z powodu ogromnego zapotrzebowania, materiały budowlane były bardzo trudno dostępne. A to, co już udało się kupić było 3 razy droższe niż przed tsunami.

Prowadzić hotel po tsunami nie jest łatwo także z powodu lęku turystów. Obawiają sie i unikają tych miejsc, przez które przeszedł kataklizm.
Jednak czas leci, ludzie zapominają, rany się goją i dziś, po 10 latach nasze wybrzeże znowu tętni życiem.
Na szczęście zmieniło się to, że dziś działają systemy wczesnego ostrzegania przed tsunami.
Dziś, taka tragedia już się nie powtórzy”.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s