Urodziłem się na pustyni. W wiosce leżącej za Jaisalmerem, przy granicy z Pakistanem. Nic tam nie ma. Tylko piasek i wielbłądy.

Foto: D. Jaworska
Domy budowane były z gałęzi z buszu i okładane krowimi plackami suszonymi na słońcu. Chroniły nas przed piaskiem i chłodem nocy.
Szkoły? Nie, tam nie ma szkół.
Przyjechałem do Jodhpuru gdy miałem 13 lat. Ze środka pustyni, gdzie spędziłem całe życie, prosto do miasta.
Nie znałem Hindi ani angielskiego.
Tak, Hindi też nie znałem.
Tam u nas, na pustyni, mówiło się naszym językiem.
Hindi nauczyłem się już tu, w Jodhpurze, a angielskiego uczyłem się od turystów, gdy zacząłem pracować w hotelu.
Dobrze mówię? Dziękuję.
Mówię, czytam, liczę. Jestem z tego dumny. I nauczyłem się wszystkiego całkiem sam.
To mój sukces, dzięki temu mogę tu być.
Ja – Misri, chłopak z pustni.